Bardzo Groźna Księżniczka* i Ja
October 15, 2019Felieton #003 | Rock 50. i Ciekawostki 70.
October 16, 2024JAJCO, czyli Wojciech Bruślik – gitarzysta basowy, posiadacz charakterystycznej twarzy i zachrypniętego głosu à la Jan Himilsbach. To chroniczne zapalenie strun głosowych wynikało z nadmiernego spożycia alkoholu. Sam przedstawia się: “Jestem elegancki chłopak z Rembertowa”. Grał jazz, rocka i bluesa, był cenionym muzykiem sesyjnym. Piszę “był”, bo Jajeczko przeszedł na emeryturę (rocznik 1948) i teraz gra jedynie towarzysko. Wygrał Jazz nad Odrą z formacją “Świadectwo Dojrzałości”. Wydał dwie płyty z grupą “Jajco i Giganci”. Występował z Novi Singers, Krzysztofem Sadowskim, Marylą Rodowicz, Haliną Frąckowiak, Izabelą Trojanowską, Alex Bandem, grupami Test i Lady Pank, Shakin’ Dudi, Wilki, a także z zespołem Tadeusza Nalepy.
W domu ma dwie kolekcje: książek (tych “spod lady” z czasów PRL) i płyt długogrających. Na kontrabasie potrafi grać jak Jaco Pastorius z Weather Report. Ale przede wszystkim jest bardzo barwną postacią, dzięki swojemu specyficznemu językowi oraz bogatemu życiu towarzyskiemu, w którym uczestniczy. Bywał w klubach studenckich “Medyk” i “Stodoła”. Jeździł na rowerze “składaku”. Pił głównie spirytus zmieszany z miodem. Lodówka była pełna flaszek tego napoju, a każda musiała “przegryzać” się dwa tygodnie.
Kiedy Krzysztof Klenczon wrócił z USA na trasę koncertową w Polsce, Jajco grał z nim. Po trasie zapytałem go, jakie panienki udało mu się “zaliczyć”. Odpowiedział: cztery, i nadał im ksywki: “Czteropalczasta”, “Wdowa”, “Susel” i “Uśmiech Zburzonej Warszawy”. Pierwsza była prządką z Łodzi, druga przyszła na koncert prosto z pogrzebu męża, trzecia zasypiała w trakcie, a czwarta miała tylko dwa zęby na górze i cztery na dole. Kiedyś zaprosił na noc dwie panienki z miasta. Rano, gdy wychodziły, powiedział: “A teraz sikoreczki, przeszukamy torebeczki” – bał się, że coś mu zwędziły.
Wyjechał na pół roku do Emiratów Arabskich z zespołem Honey Moon. Zarobił ok. 6 tysięcy dolarów amerykańskich, połowę zainwestował w budkę na “ciuchach” – największym targowisku dóbr luksusowych w PRL-u, w podwarszawskim Rembertowie. Kupił też wtedy największy na świecie telewizor. Na nim stała półmetrowa zabawka-małpa z tarczą strzelecką na brzuchu. Do tego był pistolet laserowy – gdy trafiło się w środek tarczy, małpa wydawała dziwne dźwięki i machała rękami. Pamiętam, jak całą noc, pijąc spirytus z miodem, “strzelałem” do małpy.
Kiedyś zapytałem go, dlaczego nie gra “na bis”. Odpowiedział: “Bo bezpłatnych dźwięków nie wydaję”. Kiedyś w “Stodole” wyszedł na scenę z zespołem, zaczął liczyć: “raz, dwa, trzy”… i wtedy zorientował się, że zapomniał wziąć z garderoby gitary. Gdy włoski hydraulik-piosenkarz o niskim głosie, Drupi, nagrywał teledysk w “Stodole”, Jajco, będąc już trochę “pod wpływem”, zajrzał do jego garderoby i oświadczył mu (przez tłumacza): “Z takim wokalem, to byś u mnie nawet w chórku się nie zmieścił”.
Twierdził, że przed koncertem rozgrzewał palce na piersiach wokalistek, a grał z kilkoma pięknymi. Lubił nadawać ksywki. Na przykład pierwszego basistę Perfectu, Zdzisława Zawadzkiego, nazwał “Morski Pies”. Nagrał też “Antybiografię” – pastisz sztandarowego przeboju Perfectu. Miał duże poczucie humoru i dystans do siebie. Jako że nie grzeszył urodą, nagrał kiedyś bluesa “Mam kłopoty z twarzą”. O Jajco można opowiadać godzinami.
Na koniec przedświąteczne ostrzeżenie, bo czeka nas kilka dni biesiadowania. Oto co znalazłem na jednym z blogów: “Zaczęliśmy pić z Jajcem i Łopkiem z Vistuli (kontrabas). Ja wymiekłem po 7 dniach. Łopek zmarł 10. dnia. Jajco, który był świadkiem jego śmierci, opowiadał, że Łopek usiadł na fotelu, powiedział, że więcej nie pije, i umarł”. Komentarz Jajca: “Po co mówił, że więcej nie pije, serce mu z żalu pewnie pękło.”
Wesołego Jajeczka i mokrego Dyngusa życzy
Seweryn Reszka
www.perfectrockband.pl
*Vistula – Vistula River Brass Band, polski zespół jazzu tradycyjnego.