
Felieton #056 | Co Dalej z Anną C.?
October 24, 2024
Felieton #036 | Lady Pank
October 24, 2024
Pamięć ludzka działa wybiórczo. Te nieprzyjemne wspomnienia chowamy głęboko w czeluściach, a na powierzchni zostają anegdoty. Podobnie jest w przypadku stanu wojennego wprowadzonego w Polsce w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r.
Oto, jak wspomina to na swoim blogu Tomek Lipiński (Tilt, Brygada Kryzys):
“…włączyliśmy telewizor i wysłuchaliśmy pierwszej emisji generałskiego przemówienia, powtarzanego później co godzinę. Nie wierzyliśmy własnym uszom. Rada Państwa wprowadziła na terenie Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej stan wojenny. Ukonstytuowała się Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego. Zarządzono godzinę milicyjną. Zamknięto wszystkie lokale publiczne. Niezależny Samorządny Związek Zawodowy został zdelegalizowany… Kondensacja złych wiadomości w tym krótkim przemówieniu była porażająca. Tak, byliśmy porażeni… Na każdym większym skrzyżowaniu stały posterunki wojskowo-zomowskie, wozy pancerne, czołgi, koksowniki, na murach dekrety o stanie wojennym…”
Wiele osób wychodziło z domów, nie wiedząc, że obudzili się w zupełnie innej rzeczywistości niż ta, w której kładli się spać. Nie jestem w stanie wiernie opisać tego, co wyzierało z ich oczu. Nigdy przedtem ani potem czegoś takiego nie widziałem, ale była to jakaś bezsilna wściekłość wymieszana z rozpaczą.
Zespół Perfect zastał stan wojenny na Wybrzeżu. Mieszkali w gdańskim Novotelu. Tam też przebywała delegacja regionu “Mazowsze” NSZZ “Solidarność”. Jak głosi legenda, Hołdys podchodzi w barze pełnym “mewek” do Kuronia i mówi: “Panie Jacku, to lud w Pana jak w Boga wierzy, a Pan z dziwkami wódkę pije.” Rozbawiony Kuroń zaproponował mu założenie Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Gitarzystów Rockowych.
W nocy do pokoju perkusisty wpadają uzbrojeni osobnicy. To pomyłka – przyszli aresztować Kuronia. Zaczął się stan wojenny… O 8:00 rano w hotelowym holu stoi cinkciarz – boi się wyjść na ulicę z dolarami. Przychodzi panienka i otwiera Pewex. Basista Perfectu podejmuje szybko decyzję. Od “cynka” kupuje po dobrej cenie dolary, a następnie wykupuje prawie cały alkohol z Pewexu. Tak zaopatrzony zespół wraca w przerwanej trasie, przez pełną czołgów i wojska Polskę, pijanym autokarem do Warszawy.
Hołdys miał pretensje do Jaruzelskiego o to, że go nie internował jak Kuronia, Michnika czy tysiące działaczy “Solidarności”. “Pan Bóg dał ci szansę” – powiedziałem. – “Zrób płytę o stanie wojennym.” Tak powstała płyta “UNU”, a na niej utwór “Nieme kino”, w którym słychać jazgot strzelającego karabinu.
Ja tę noc spędzałem w klubie “Stodoła” w Warszawie. Moim partnerem był Tadzio Trzciński, były członek zespołu Breakout. Były imieniny prezesa klubu. Pani Nina na zapleczu baru serwowała trunki, wtedy ciężkie do zdobycia. Ale atmosfera była napięta. Tysiączny tłum jakby telepatycznie odczuwał falę przemocy, która przelała się tej nocy przez Polskę. Postanowiłem, że trzeba się ewakuować do domu. Telefon nie działał, nie można było zamówić taksówki. Tadzio postanowił prowadzić. Zaraz za zakrętem “maluchem” obróciło nas dwa razy. Kiedy się zatrzymał w świetle reflektorów, ujrzeliśmy parę milicjantów. “Mają nas!” – ze smutkiem stwierdził Tadzio.
Ta para była jednak podejrzana. Mieli letnie ciuchy i stali na podwyższeniu z lizakami w ręku. “Tadziu, dawaj wsteczny – to manekiny” – stwierdziłem. Staliśmy bowiem przed wystawą sklepu z mundurami koło budynku Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na ul. Rakowieckiej. Przejechaliśmy koło kina “Moskwa”, gdzie leciał “Czas Apokalipsy” Coppoli. Nie było jeszcze koksowników, skotów i żołnierzy, jak to widać na zdjęciach, które obiegły świat.
Seweryn Reszka