Felieton #085| PERFECT – REAKTYWACJA (w Kanadzie)

Felieton #081| Na drugim brzegu tęczy
December 30, 2024
Felieton #086| Lou Reed, Mira. Wagiel i synowie
December 31, 2024
Felieton #081| Na drugim brzegu tęczy
December 30, 2024
Felieton #086| Lou Reed, Mira. Wagiel i synowie
December 31, 2024

PULS nr 43 (85) 23-29.10.2013

PERFECT – REAKTYWACJA (w Kanadzie)

W 1989 roku zdecydowałem się wyjechać do Kanady. Branża rockowa chyliła się ku upadkowi. Kiedyś graliśmy trzy dni z rzędu w halach, takich jak ta w Olsztynie, przed pięciotysięczną publicznością. Teraz musiałem zaangażować pięć najpopularniejszych zespołów, żeby z trudem zorganizować jeden koncert. Zostałem z dwiema nagranymi płytami, ponieważ Polskie Nagrania i Tonpress wpadły w panikę i wycofały się z zakupu gotowego materiału.

Mój kontrakt na koncerty Krajowej Sceny Młodzieżowej, reklamowany w radiu przez Pawła Sito, a w telewizji przez Piotra Majewskiego, nagle przestał obowiązywać. Powodem było to, że pracownica konkurencyjnej firmy nawiązała romans z jednym z nich. Dodając do tego rozwód, który bardzo przeżywałem, miałem wystarczająco powodów, by wyjechać.

Hołdys w tym czasie nie próżnował. Używając nazwy „Perfect,” próbował podbić USA. Wystąpił nawet w legendarnym nowojorskim klubie CBGB. Cała sprawa jednak upadła, ponieważ Hołdys uparł się, że będzie śpiewał sam, mimo że producenci radzili mu zatrudnić miejscowego wokalistę.

O tej wyprawie nie wiedziałem, choć planowaliśmy ją razem przez lata. Zamiast mnie, pojechał sympatyczny technik Maciek, którego ojciec pożyczył Hołdysowi 5 tysięcy dolarów. W tamtych czasach była to ogromna suma — dla porównania, w 1985 roku kupiłem mieszkanie za 6 250 dolarów.

W Kanadzie poznałem Ewę i postanowiłem zostać na stałe. Czekając na dokumenty imigracyjne, pracowałem jako kierowca — w nocy rozwoziłem gazety, a w dzień pizzę.

15 maja 1992 roku o godzinie 7 rano zadzwonił telefon. To był Grzegorz Brzozowicz z Programu III Polskiego Radia. Poinformował mnie, że firma Polton wydała dwupłytowy album Live. April 1, 1987, na którym znalazły się nasze trzy LP. Problem polegał na tym, że Hołdys zgarnął całą kasę, twierdząc, że to jego nagrania. Tymczasem był to nasz wspólny dorobek, za który zapłaciliśmy pół miliona złotych z honorarium za koncert w hali „Olivia” w Gdańsku.

Podział pieniędzy był procentowy: zespół i ja po 15%, Krzysztof Sokół – 4%, Andrzej Martyniak i Tadek Trzciński – po 3%. Pronit, który wydał te LP, oraz Polton, który wcześniej wypuścił ten materiał na kasetach, respektowali te ustalenia.

Kiedy dotarły do mnie te dwie trefne płyty CD, oniemiałem. Okładka była inna, moje nazwisko zniknęło, a w środku znajdowały się teksty o koncercie na Stadionie X-lecia, który odbył się 12 września, a nie 1 kwietnia 1987 roku. Byłem w szoku. Poza tym czułem odpowiedzialność wobec reszty zespołu. Byłem ostatnim menadżerem, podpisałem i miałem umowę dotyczącą tych nagrań.

Po ochłonięciu zacząłem chłodno kalkulować. Pieniędzy nie odzyskamy. Sądy w Polsce? Nie działają. Pozostało mi wymierzyć Hołdysowi sprawiedliwość na własną rękę i przy okazji zrobić coś dobrego dla polskiego rocka.

Postanowiłem reaktywować Perfect bez Hołdysa. Pojechałem do Chicago, gdzie mieszkał Rysiek Sygitowicz, współzałożyciel Perfectu, który wraz ze Zdzisławem Zawadzkim stworzył charakterystyczne brzmienie zespołu. Hołdys dostarczał melodie, Markowski swój niesamowity głos, a Szkudelski porywające bębny. Jednak to właśnie pomysły aranżacyjne Sygity oraz nietypowe linie basowe, jak w „Morskim Psie,” były fundamentem brzmienia Perfectu.

Zaproponowałem mu, by został liderem zespołu, choćby na trasę po Kanadzie. Zgodził się chętnie — miał niewyrównane rachunki z Hołdysem dotyczące pierwszej płyty Perfectu. Reszta zespołu również chciała grać. Próby odbywały się telefonicznie: Rysiek w Chicago, Urny na Śląsku, reszta w Warszawie. W końcu spotkali się w Toronto na dwudniowych próbach.

Pierwszy koncert odbył się 7 listopada 1993 roku w Hamilton. Już podczas pierwszych numerów młodzież zbiegła pod scenę, zaczęła tańczyć i śpiewać z zespołem. Uwierzono, że znów mogą razem grać.

Potem były dwa koncerty w Toronto, a następnie Calgary, Edmonton i Vancouver. Postanowiliśmy zagrać w Polsce.

8 stycznia 1994 roku wystąpiliśmy w katowickim „Spodku.” Tłumy były ogromne, a sukces wyjątkowy. „Perfect bez Hołdysa jest perfekcyjny” — głosiły tytuły gazet. Posypały się propozycje koncertów z całej Polski. Rozpoczęła się też wojna z Hołdysem o nazwę i logo zespołu.

 

Felieton #085| PERFECT – REAKTYWACJA (w Kanadzie)
W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.
Read more