Felieton #089| ELEKTRYCZNE GITARY
December 31, 2024Felieton #093/94| Halinka Frąckowiak
January 1, 2025PULS nr 49 (91) 4-10.12.2013
BARBÓRKA 1978 czyli WYPADEK
Pierwszą gwiazdą z jaką pracowałem był Krzysztof Krawczyk. W latach 1977-78 był bez wątpienia najpopularniejszym w Polsce wykonawcą. Zapełniał największe hale na 5-7 tys. widzów przed boomem rockowym początku lał 80. Jego show to było poważne przedsięwzięcie, maszyna do zarabiania pieniędzy. Był otoczony najlepszymi fachowcami. Komponował dla niego Wojtek Trzciński, akompaniował mu poznański Alex Band, koncerty prowadził Krzysztof Materna a chórek to był przyszły Lombard. Jego dyrektorami w PAGART był p. Furman (na Amerykę) i p. Kozicz (na ZSRR), a działo się to wszystko pod auspicjami najbogatszej Estrady czyli poznańskiej.
Zbliżała się Barbórka ’78. To był dla nas okres żniw. Niezliczona ilość sal koncertowych na Śląsku gwarantowała dużą ilość kasy w krótkim czasie bez długich dojazdów. Punktem kulminacyjnym był koncert w Spodku, którego najważniejszym widzem był I Sekretarz PZPR tow. Edward Gierek! Najlepszy hotel w Kałowicach nazywał się “Warszawa” i był na tamte czasy szczytem luksusu. Na każdym piętrze była maszyna do robienia lodu!
Był mroźny poranek, prószył śnieg. Wyruszyliśmy w kierunku Kędzierzyna–Koźle gdzie miał się odbyć koncert. Krzysztofa podrzuciliśmy do Spodka na próbę przed galą. Miał dojechać osobno. Dla zabicia czasu graliśmy w pokera po złołówce. Nagle dostałem trzy asy. Wymieniłem dwie karty – doszedł czwarty. Słowo daję, nie zmyślam. Zacząłem ostro przebijać. Ku mojemu zdziwieniu Materna jeszcze bardziej. Pula liczyła ponad tysiąc i pożyczyłem jakąś forsę żeby go sprawdzić. Nie uwierzycie na moje cztery asy miał pikowego pokera! Chyba to było za dużo szczęścia na raz, bo w tym momencie usłyszałem z przodu autokaru krzyk “UWAGA!” a potem brzęk tłuczonego szkła. Wpadliśmy do rowu, siłą rozpędu przejechaliśmy trochę i autokar przewrócił się na bok. Po początkowej panice okazało się, że nikomu nic poważnego się nie stało. Aparat fotograficzny spadł z półki i nabił komuś guza, jakaś panienka dostała szoku. Na wysokości zadania stanął kierownik zespołu – Janek Laskowski (ksywka Duża Laska – w odróżnieniu od akustyka Janka Laskowskiego zwanego Małą Laską). Wyciągnął on był w tym momencie pół litra wódki i dał się napić.
Autokar był luksusowy, wypożyczony z Orbisu, marki Mercedes, a jego kierowcą był pan Kazio, który specjalizował się w wożeniu gwiazd przy czym nie stronił od kielicha. Rano wprowadzał do organizmu browar i setę gdyż uważał (słusznie zresztą), że jazda na kacu jest niebezpieczna. Tego dnia jednak zaspał i nie zdążył przyjąć swojego tradycyjnego zestawu śniadaniowego. Tak naprawdę to uratował nam życie, bo uniknął zderzenia z TIR-em, który wpadł w poślizg i zjechał na naszą stronę szosy co się mogło skończyć tylko czołówką. Zrobiła się nagle afera polityczna. Z tyłu autokaru uwięzione były bowiem instrumenty Alex Bandu co uniemożliwiało występ Krawczyka przed Gierkiem. Przy Komitecie Miejskim PZPR powołano sztab kryzysowy. Uruchomiono inżynierów z pobliskich kopalni i fabryk. Pan Kazio nie chciał się zgodzić na żadne dźwigi, bo uszkodziłyby autokar (był tylko porysowany i były zbite dwie szyby). Rozkopaliśmy rów, załrzymaliśmy jakiś autokar pełen ludzi. Kilkadziesiąt osób pchnęło i autokar “stanął na nogi”. Połem przyjechało wojsko i wyciągnęło z rowu za pomocą stalowych lin i specjalnego dźwigu zamontowanego na ciężarówce. Wtedy okazało się ile szczęścia mieliśmy. Dziesięciotonowy autokar sunąc rowem zatrzymał się metr przed ogromnym betonowym kręgiem. Aha i jeszcze jedno. Mimo szoku, ciemności, zimna i poziomej pozycja aułokaru udało się poznaniakom wyzbierać całą pokerową pulę, która się rozsypała.
Seweryn Reszka