Powalić Całą Polskę Na Kolana
October 26, 2016Perfect Day | 12 września 1987
October 26, 2016Stan wojenny wiązał się z zakazem odbywania imprez publicznych. W przypadku Perfectu trwało to ponad pół roku. Dla zespołu, który żył z koncertowania to było groźne. Na dodatek już w grudniu Hołdys przebąkiwał coś o rozwiązaniu grupy. Zaproponował nawet aby grali dalej ale bez niego. Rysiek Sygitowicz i Zdzisiek Zawadzki mogli się tego podjąć. Tak naprawdę to oni stworzyli brzmienie zespołu, wszystkie aranżacje, większość muzycznych pomysłów była ich. Zbyszek Hołdys dał melodie – oni stworzyli resztę. Ale nie zdecydowali się. Obaj wyjechali “za chlebem” czyli grać w knajpie. Decydujący był aspekt finansowy. Klezmer mógł odłożyć 1200 dolarów miesięcznie. Po półrocznym pobycie za granicą był w stanie kupić sobie mieszkanie. Miesięczna pensja w Polsce to było ok. 20 dolarów. Przy sztywnych stawkach za koncert ogromna popularność nie przekładała się na ogromne pieniądze. Co innego autorzy tekstów (Olewicz) i kompozytorzy (Hołdys). Z każdego sprzedanego biletu na koncert zespołu, z każdej sprzedanej płyty 8% ceny wpływało do ZAiKS (Związek Autorów i Kompozytorów Scenicznych). Tam było dzielone pomiędzy twórców. W wypadku Hołdysa to były miliony. Ale zanim spłynęły na jego konto minął ponad rok. Po ostatnim pobycie w USA Zbyszek kupił sobie mieszkanie własnościowe i był spokojny o swoje finanse, ale…
Na początku stanu wojennego przyszedł do mnie z flaszką whisky i zadał mi zasadnicze pytanie: – Dlaczego mnie nie internowali? Miał wręcz pretensje do WRONy, że nie siedzi teraz razem z Kuroniem i Michnikiem tak jak tysiące działaczy “Solidarności”. – No cóż – powiedziałem – Pan Bóg dał Ci szansę, więc ją wykorzystaj. Zbyszek posłuchał mojej rady i zaczął tworzyć materiał na nową płytę. Miała być o… stanie wojennym. Miejsce, które wybrał na “pracownię twórczą” było dosyć oryginalne – barek dla gości hotelowych w “Victorii”. Granice były zamknięte, cudzoziemcy musieli opuścić PRL, tak więc luksusowe hotele ziały pustką ale jednocześnie były miejscem gdzie łatwo można było dostać alkohol. Cała branża muzyczna spotykała się w barku hotelu “Europejski”. Obok był Pewex, pełen alkoholu. Wszyscy śledzili wieści z PAGART-u i Ministerstwa Kultury i Sztuki. Pierwsza z tych instytucji wysyłała polskich artystów za granicę. Miała komisarza wojskowego, któremu wytłumaczono, że jeśli nie wypuści artystów na Zachód to będziemy musieli płacić ogromne odszkodowania i to w dolarach. Pierwszy wyjechał Wiesław Ochman zostawiając w zastaw rodzinę, a potem klezmerzy na skandynawskie statki, do klubów polonijnych czy arabskich superluksusowych hoteli.
Ja mialem odebrac paszport i wyemigrować. Termin wyznaczono na 22 grudnia 1981 r. Niestety 13 grudnia wybuchła wojna polsko-jaruzelska i moje plany wzięły w łeb. Pierwsze miesiące stanu wojennego spędziłem na piciu wódki i graniu w karty w zacnym gronie. Co innego można było robić? W sposób naturalny dołączyłem do Perfectu. Ponieważ pozycja managera zespołu była zajęta przez Krzysztofa Konarzewskiego “Pontona” zadowoliłem się funkcją szefa reklamy i rzecznika prasowego zespołu. Podczas tras koncertowych byłem pracownikiem technicznym.
Perfect musiał uzupełnić skład. Hołdys szukał długo i cierpliwie. Na miejsce Sygitowicza wybrał Andrzeja Urnego ze Śląska. Grał on w formacjach Dżem i Krzak, był wspaniałym gitarzystą a wyglądał jak Jezus bez brody. Zdziśka “Morskiego Psa” zastąpił Andrzej Nowicki zwany “Karakułem” z racji czarnych mocno kręconych włosów. Był związany z grupą MECH. Studiował swego czasu matematykę. Rozpoczęły się próby w nowym składzie. W czercu udaje się wejść do studia TONPRESS-u i zarejestrować 10 utworów: „Co za hałas – co za szum”, „Druga czytanka dla Janka”, „Idź precz”, „Pocztówka do państwa Jareckich”, „Autobiografia”, „A kysz – biała mysz”, „Nie bój się tego wszystkiego”, „Wyspa, drzewo, zamek”, „Chce mi się z czegoś śmiać” oraz „Objazdowe nieme kino”. Wcześniej Tonpress wydał singla z “PePe wróć” i “Opanuj się”. Rozpętała się ogólnonarodowa dyskusja co to znaczy “PePe”. Polska Posierpniowa, Wałęsa, Solidarność? Nie, chodziło o Piwo Pełne, którego ciągle brakowało szczególnie na kacu. Płyta która powstała nazywała się UNU. Było to najczęściej spotykane słowo na… tablicach rejestracyjnych pojazdów wojskowych. Ale cenzurę wyprowadzono w pole twierdząc, że UNU to ptak staroegipski.
W lipcu wreszcie można było pojechać w trasę. Generalną próbą miał być koncert w “Stodole”. To podczas niego po raz pierwszy publiczność zaśpiewała “Nie bój się tego Ja-ru-zel-skie-go!”. Mało tego ponad tysięczny tłum z tą pieśnią na ustach przemaszerował obok mieszczącego się obok “Stodoły”… budynku Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Miny mieliśmy nietęgie. Z jednej strony byliśmy dumni i bladzi a z drugiej baliśmy się, że odwołają nam trasę. Ale nie odwołali. Za to, jak się potem dowiedzieliśmy, wszystkie koncerty Perfectu były nagrywane przez SB (Służbę Bezpieczeństwa).
Zbyszek zdecydował, że zespół będzie grać tylko nowy repertuar plus “Ewkę” i “Chcemy byś sobą”. Śpiewanie “Ale w koło jest wesoło” w sytuacji gdy na ulicach stały czołgi a tysiące ludzi siedziało w więzieniach nie miało większego sensu. Koncerty w stanie wojennym okazały się ogromnym sukcesem. To były dwie godziny wolności wyrwane generałom. Młodzież przychodziła w koszulkach z zakazanym symbolem “Solidarności”. Podczas “Niemego kina”wszyscy siadali na podłodze i palili zapalniczki. Były ogromne emocje. No i gromko śpiewali “Chcemy bić ZOMO” i “Nie bój się tego Ja-ru-zel-skie-go!”.
Finansowo też było nieźle, a to dzięki sklepikowi, który prowadziłem. Sprzedaż wyprodukowanego przez nas plakatu zespołu (300 zł) i metalowych znaczków z logo oraz płyt w cenie “komercyjnej” czyli po 500 zł (w sklepie po 135 zł ale nie można było dostać). Muzycy dostawali za 14 dniową trasę ok. 30 tys. zł za granie i drugie 30 tys. ze sprzedaży tzw. “reklamy”. Musieliśmy się jakoś ratować i omijać absurdalne stawki ministerialne za granie. To samo robiło TSA, Republika, Maanam czy później Lady Pank.
W kwietniu 1982 powstała lista przebojów programu 3 polskiego radia prowadzona przez Marka Niedźwiedzkiego. W pierwszym notowaniu na 20 utworów 8 było polskich zespołów w tym aż 2 były Perfectu: “Opanuj się” i “Pepe wróć”. 28 września ’82 na listę weszła “Autobiografia” i była tam przez 18 tygodni. Ten utwór stał sie hymnem pokolenia.
10 marca 1983 r. na konferencji prasowej w “Stodole” (którą prowadziłem jako rzecznik prasowy zespołu) Zbyszek Hołdys ogłasza decyzje o zawieszeniu działalności przez Perfect czyli praktycznie o jego rozpadzie. Nietęgie miny członków zespołu mówią same za siebie. (Fot. Ryszard Gajewski – od lewej: S. Reszka, G. Markowski, Z. Hołdys, A. Nowicki, A. Urny, P. Szkudelski i Krzysztof “Ponton” Konarzewski -manager)
To był szok dla nich i całej Polski. Ja uważałem, że Zbyszek jako artysta ma prawo do takiej decyzji. Mieliśmy plany dalszej działalności z innymi muzykami. Dziś patrzę na to trochę inaczej. Ostatni koncert Perfect zgrał na festiwalu w Opolu. Jeszcze tylko parę klubowych grań w Berlinie Zachodnim i najlepszy polski zespól rockowy przestał istnieć. Na szczęście odrodził się po czterech latach.