Felieton #172 | Zdarzyło mi się wypłacić…
December 2, 2024Felieton #048 | Listy z USA (4)
December 3, 2024List z USA – Fragmenty z 1976 roku
Drogi Przyjacielu ze Wschodu!
Już dwa listy do Ciebie wysłałem i tyle samo otrzymałem, lecz nadal nie wiem, czy moje dotarły. Mam podejrzenie, że mogły zatrzymać się na granicy PRL. Dziś jest 29 września, więc mam nadzieję, że coś wkrótce dostaniesz.
Co u mnie? Otóż czasem odwiedza nas Marysia z Meksyku – dostajemy od niej meksykańską marihuanę, bardzo mocną, lepszą od alkoholu, ale i dużo droższą. Kręci mocno, zdecydowanie lepiej niż cokolwiek innego. Seweryn, kończę te bazgroły, serdecznie Cię pozdrawiam, również Twoją mamę. Uściskaj znajomych. Przekaż pozdrowienia Jackowi Kleyffowi i Januszowi Waissowi – tu mają dla nich sporo szacunku.
Co do Belmontu – fajne miejsce. Dziewczyny jeżdżą tu samochodami, zatrzymują się na rogu i śpiewają piosenki Keitha Richardsa. Mają niezły dyskotekowy klimat i świetne kawałki. A jeśli chodzi o zarobki – po odliczeniu PAGART-u dostaję około 140 dolarów tygodniowo, co daje około 600 dolarów miesięcznie.
Większość czasu spędzam z młodym, obiecującym biznesmenem imieniem Steve i jego dziewczyną. Steve jest zabawny, a jego polski – uroczo pokraczny: mówi np. “słońce słońci się” albo “ptaszki ptaszkają”. Ich towarzystwo to mieszanka Polaków – trochę cwaniaków, fajnych ludzi i może dwóch porządnych.
Co do instrumentów – odkładam pieniądze na spłatę narzędzi (instrumentów i wzmacniaczy), resztę zarabiam na boku. Czasem po 100 dolarów na czterech za jeden występ. Planujemy zostać tu przynajmniej do 15 marca – co potem, nie wiadomo.
W rubryce „kupię-sprzedam” można znaleźć perełki – np. Gibson Les Paul De Luxe z 1974 roku za 500 dolarów albo Les Paul Sunburst (1971) w idealnym stanie za 975 dolarów.
Nie piję, tylko dwa razy poszła bańka przez dwa miesiące – więc to całkiem przyzwoicie. Dzwoniłem do Ewy na haju, ale byłem w dobrej formie. Czas wolny spędzam na tenisie, kinie, wizytach u znajomych i klubach. Byłem na kilku koncertach, wybieram się na Presleya – choć drogo!
Pisanie o codziennym życiu tutaj jest trudne, bo różni się ono od tego, co było wcześniej. Staram się nie zatracić siebie i kreatywności. To raczej temat na powieść niż list. A z angielskim bywa różnie – miejscowi Polacy mówią specyficznie: „W Czikagowiena rogu Mielłoza dar mo”.
Trzymaj się, Seweryn!
Pozdrawiam,
Zbyszek
P.S. Pozdrów Jacka i Janusza!