Felieton #278 | Filipinki. Płyta po 40 Latach

Felieton #130 | Pięciu Ludzi z Trawką
December 1, 2024
Felieton #211 | Los muzyka
December 2, 2024
Felieton #130 | Pięciu Ludzi z Trawką
December 1, 2024
Felieton #211 | Los muzyka
December 2, 2024

FILIPINKI – PŁYTA PO 46 LATACH
Rozmowa z Iwoną Racz-Szczygielską, członkinią zespołu Filipinki

– Dlaczego płyta „Nie wierz chłopcom”, nagrana w 1970 roku, nie została wtedy wydana i ukazuje się dopiero teraz, po 46 latach?
– Materiał muzyczny na tę płytę był zupełnie inny niż wcześniejszy repertuar Filipinek. Po rozstaniu z Janem Janikowskim w 1967 roku i przejściu pod opiekę Mateusza Święcickiego zmieniłyśmy brzmienie, kierując się w stronę mocniejszego uderzenia. Piosenki z 1970 roku były w dużej mierze rockowe. Wtedy występowałyśmy w składzie pięcioosobowym: ja, Niki Ikonomu, Anna Sadowa, Krystyna Pawlaczyk i nowa członkini, Maria Hardy, która zastąpiła Krystynę Sadowską. Repertuar był różnorodny – każda z nas miała „swój numer”. Niki śpiewała solo „Jeśli kochasz, nigdy nie mów o tym”, Ania „Piątą porę roku”, a ja z Anią wykonywałyśmy w duecie „On jest tu”. Każda piosenka była dostosowana do indywidualnych możliwości wokalnych.

Kiedy Ania i Niki opuściły zespół, stało się jasne, że nie będziemy już wykonywać wielu utworów z tej płyty na koncertach. Powróciłyśmy do bardziej popowego brzmienia, więc wydanie albumu straciło sens – nie miałybyśmy nawet okazji go promować. Materiał trafił do archiwum, z wyjątkiem „On jest tu”, która została wydana na składance „Discorama” przez Polskie Nagrania.

– W 1970 roku zagrałyście aż 170 koncertów w ramach trasy „Nie wierz chłopcom”. Jak wytrzymywałyście tak intensywne tempo pracy?
– Wytrzymywałyśmy to głównie dzięki młodości. Między styczniem a lipcem dałyśmy niemal 200 koncertów, wliczając występy na Krajowym Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu, Festiwalu Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu oraz w programach telewizyjnych. Zdarzało się, że występowałyśmy nawet trzy razy dziennie. W 1970 roku właściwie mieszkałyśmy w autobusie. Początkowo planowano, że trasa obejmie całą Polskę i liczba koncertów się podwoi, ale przez pierwsze pół roku skupiłyśmy się na południowej części kraju – zarówno w dużych, jak i małych miastach.

– Wasz styl sceniczny z tamtego czasu robił wrażenie. Kto odpowiadał za wasze stylizacje?
– Od początku istnienia zespołu zdawałyśmy sobie sprawę, że nasz wizerunek sceniczny jest niemal tak ważny jak repertuar. Byłyśmy uczennicami Technikum Handlowego, miałyśmy zajęcia z reklamy i wiedziałyśmy, że efektowne opakowanie zwiększa atrakcyjność produktu. W 1964 roku podpisałyśmy pierwszy kontrakt z firmą Dana, która projektowała dla nas kostiumy, a później współpracowałyśmy z Modą Polską. Dzięki zagranicznym podróżom, również na Zachód, byłyśmy na bieżąco z modowymi trendami. Przywoziłyśmy stroje, katalogi i zdjęcia, które przedstawiałyśmy projektantom Dany, Mody Polskiej oraz naszym własnym krawcowym.

Początkowo Jan Janikowski narzucał nam skromniejszy styl, ale Mateusz Święcicki dał nam pełną swobodę. W 1970 roku odeszłyśmy od jednakowych kostiumów – każda z nas miała indywidualny styl, który harmonizował z różnorodnym repertuarem. Choć nasze stroje były różne, dbałyśmy, by całość wyglądała spójnie, tworząc nasze stylizacje wspólnie.

– Dziękuję za rozmowę.
©℗M. Gapińska
Źródło: GW. Do druku podał S. Reszka.

Felieton #278 | Filipinki. Płyta po 40 Latach
W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.
Read more