Na Moskwę przez Berlin
October 27, 2016Polski Rock a Stan Wojenny
October 27, 2016Zespół nazywa się Wańka Wstańka and Ludojades a jego wokalistą jest “Bufet” czyli Krzysztof Bara. Zwróciłem na nich uwagę podczas festiwalu w Jarocinie w 1987 r. Kiedy organizowaliśmy w tym samym roku Perfect Day – koncert na Stadionie X-cio Lecia dla 40 tysięcy widzów, stworzyliśmy małą scenę na którą zaprosiliśmy kilka kapel a wśród nich Wańkę Wstańkę. Sprawa była o tyle trudna, że “Bufet” przebywał w wojsku. Nie takie sprawy się wtedy załat- wiało dzięki popularności Perfectu i bezczelności Hołdysa. Po prostu wyszliśmy z barku w hotelu “Europejski”, który był naszy nieoficjalnym biurem, do mieszczącego się po drugiej stronie ulicy Politycznego Sztabu Wojska Polskiego w tak zwanym “domu bez kantów”. Tam spotkaliśmy się z pułkownikiem, który wystosował pismo do dowódcy jednostki w której przebywał “Bufet”, aby udzielić mu urlopu ze względu na “ważne wydarzenia artystyczne, które będą miały miesce w Warszawie w dniu 12 października 1987 r.” Szef jednostki po dostaniu takiego pisma ze Sztabu na widok wokalisty Wańki Wstańki po prostu zasalutował.
Wkrótce stałem się “menago” zespołu i któregoś razu przyjechałem do Rzeszowa aby nagrać ich płytę live dla Klubu Płytowego tygodnika “Razem”. Zamieszkałem w hotelu Rzeszów. Rano zjadłem śniadanie w towarzystwie prześlicznej dziennikarki magazynu muzycznego i “Bufeta”. Kiedy weszliśmy do windy aby udać się do mojego pokoju, wpadło za nami dwóch osobników, błysnęli jakimiś legitymacjami i oznajmili mi, że jestem aresztowany. – Panowie, ale o co chodzi? – zapytałem. – Dowie się pan na komendzie. Najpierw jednak udaliśmy się do mojego pokoju. Wszedłem pierwszy i …zamarłem, bo zobaczyłem plastikową, przezroczystą torebkę pełną marihuany leżącą na stoliczku obok łóżka. To był prezent od zespołu. Szybko rzuciłem na nią gazetę, którą miałem w ręku. Odwróciłem się do tajniaków i… zapropnowałem im po kielichu, bo na stoliku stało pół litra wódki. Odmówili i zawieźli mnie na komendę. Tam oczekiwałem ok. godziny na “konfrontację” jak mi oświadczono, nadal nie widząc o co chodzi. Funkcjonariusze dla zabicia czasu wyptywali mnie o kulisy polskiego show biznesu. Pochwalili się, że mają śpiewającego kolegę, który nawet występował w telewizji. Wreszcie doszło do konfrontacji. Pokazano mnie jakiejś zapłakanej kobiecie, która powidziała chlipając: – To nie ten. Wtedy dopiero dowiedziałem się o co chodzi. Pani była księgową w PGR (Państwowe Gospodarstwo Rolne) i zakupiła bilety dla pracowników (wszystkich) na dwie imprezy estradowe. Koleś, który jej to wcisnął był oszustem, o czym się przekonała poniewczasie. Milicja Obywatelska aresztowała mnie prawdopodobnie dlatego, że byłem wtedy akurat jedynym przedstawicielem branży rozrywkowej na terenie województwa rzeszowskiego i na dodatek z Warszawy. Przepraszał mnie sam komendant, który odwiózł mnie swoim prywatnym “Maluchem” do hotelu. Płytę nagraliśmy.
Wańka największy sukces odniosła na festiwalu w Opolu. Nieważne, kto go wygrał, ważne, że cała publiczność wychodząc z amfiteatru śpiewała ich piosenkę “Najlepsze piwo to leżajski full. Gul, gul, gul. Gul, gul, gul. Takiego piwa nie pił nawet król. Gul, gul, gul. Gul, gul, gul.” Browar Leżajsk za taką bezpłatną reklamę odwdzięczył się zaproszeniem zespołu do swojego ośrodka wypoczynkowego, gdzie jedli pili i się bawili.
“Bufet” zresztą co roku od Browaru Leżajsk coś wydębia, grożąc, że zacznie śpiewać wersję z piwem Żywiec w roli gównej.